niedziela, 22 marca 2020

Zamieszanie międzygatunkowe

Tytuł: "Zwycięzca bierze wszystko"
Autor: Aneta Jadowska
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ocena: 6/10



Seria o Dorze Wilk jest bodaj pierwszą, jeśli chodzi o rodzime urban fantasy, jaką zdecydowałam się przeczytać. Dwa pierwsze tomy pochłonęłam błyskawicznie - lekka i przyjemna historia, w sam raz na zimowy wieczór, alternatywa dla literatury wymagającej zaangażowania większej ilości procesów poznawczych. Sięgając po tom trzeci nieco się obawiałam, iż niewystarczająco wiele pamiętam z poprzednich, by dostatecznie dobrze orientować się w wątkach pobocznych i bohaterach drugoplanowych, lecz taki problem w żadnym momencie się nie pojawił. Okazuje się, że autorka na tyle sprawnie kreuje świat przedstawiony, że nawet po dłuższej przerwie czytelnik jest w stanie odtworzyć w pamięci wcześniejsze historie na podstawie luźnych nawiązań. 

Akcja powieści rozgrywa się zaledwie kilka dni po wydarzeniach z poprzedniego tomu: między trójką bohaterów (wiedźmą, aniołem i diabłem) zawiązał się triumwirat i teraz wspólnie muszą zmierzyć się z konsekwencjami tej niezwykłej sytuacji. Ponadto Dorę zaczynają prześladować prorocze sny, w których widzi krzywdę zaprzyjaźnionych mieszkańców piekła i rebelię na wysokim szczeblu wśród upadłych. Jakby tego było mało, Gabriel z Lucyferem dostarczają jej pod opiekę odnalezionego po latach członka swojej rodziny, wyratowanego z tajemniczego ośrodka o złowieszczej reputacji, a mściwy Archanioł Rafael kieruje przeciw bohaterce swój szaleńczy gniew. Powieść ta ma kilka wątków głównych, z których każdy gwałtownie przechodzi w kolejny, trudno tu uchwycić jeden konkretny punkt kulminacyjny, gdyż takich jest całe mnóstwo. Zabrakło mi tutaj zastosowanego w dwóch poprzednich tomach schematu, w którym stopniowo krystalizowała się intryga, większość fabuły koncentrowała się na dochodzeniu i zbieraniu danych, a w okolicach końca dochodziło do starcia i konfrontacji.

Jeśli chodzi o bohaterów, autorka wprowadza absolutny misz-masz: aniołowie, piekielnicy, wiedźmy, demony, a także nephilimy (mieszańcy ras), wampiry, wilkołaki, przedstawiciele mitologii nordyckiej. Wszystkie postacie wykreowany są w sposób bardzo plastyczny, posiadają swój indywidualny charakter i zestaw cech charakterystycznych dla rasy. Aczkolwiek w niektórych momentach nie mogłam pozbyć się wrażenia, że autorka wymyśla niektóre sytuacje, dość grubymi nićmi szyte, wyłącznie po to, aby wprowadzić i zaprezentować nowego bohatera. Zgrzytem jest też niejaka "uniwersalność" Dory - okazuje się bowiem, iż płynie w niej krew niemalże każdego gatunku, co sprawia, że supermocy posiada zbyt wiele. Natomiast za ogromną zaletę poczytuję fakt, iż bohaterowie nie są czarno-biali: ci źli niejednokrotnie okazują się najwierniejszymi przyjaciółmi, a stojący po dobrej stronie ukazują mroczne oblicza; w tym wszystkim są bardzo ludzcy, dalecy od ideału, nie wolni od podziałów klasowych i wzajemnych uprzedzeń. Sama Dora natomiast to bohaterka, z którą chciałoby się identyfikować: wierna swoim ideałom, otwarta na doświadczenia, przygarniająca do serca każdego, kto potrzebuje miłości, ale w taki zdrowy, nienaruszający własnych granic sposób. 

Podsumowując, powieść "Zwycięzca bierze wszystko" trochę mnie rozczarowała na tle początku serii. Zabrakło jej takiej płynności, która pozwala pochłonąć całość jednym tchem i mieć ochotę na więcej, przez co upłynie nieco czasu, zanim sięgnę po kontynuację. Fabuła była nieco chaotyczna - zdecydowanie bardziej do mnie przemawiały śledztwa prowadzone przez Dorę. A przechodząc do pozytywów - autorka ma świetne poczucie humoru, takie ironiczne i odrobinę złośliwe. Poza tym - lubię tych bohaterów i ciekawa jestem powiązania heksalogii z pozostałymi dwoma cyklami. 

niedziela, 29 grudnia 2019

Zamknijcie drzwi i okna


Tytuł: "Szeptacz"
Autor: ALex North
Wydawnictwo: Muza
Ocena: 5/10







"Szeptacz" to jedna z najbardziej promowanych książek mijającego roku. Jeszcze kilka tygodni temu we wszystkich mediach społecznościowych pełno było recenzji zapowiadających, że jest on jednym z najbardziej trzymających w napięciu i wzbudzających dreszcz grozy thrillerów. Zwykle zachowuję sceptycyzm względem takich haseł, lecz pomimo, iż do lektury podeszłam bez większych oczekiwań, i tak się rozczarowałam. 

Zaczęło się nieźle - ojciec z synem przeprowadzają się do małego miasteczka, dziecko rozmawia z nieistniejącymi ludźmi, mężczyzna słyszy dwa różne głosy podczas kiedy widzi tylko chłopca mówiącego do siebie. Chwilami naprawdę się bałam - do tego stopnia, że czytając przed zaśnięciem musiałam odłożyć książkę do rana i sięgnąć po coś lżejszego. Niemalże do samego końca wydawało mi się, że niektórych wątków autorowi nie uda się wytłumaczyć bez nawiązywania do zjawisk paranormalnych. Dalej tylko gorzej - wyjaśnienie okazało się dość banalne i niewyróżniające się na tle rozmaitych innych powieści tego gatunku, które wcześniej czytałam. Rozwiązanie sprawy kryminalnej było łatwe do przewidzenia, odnoszę wrażenie, że nie tylko dla czytelnika, ale też dla śledczych zaangażowanych w sprawę Szeptacza. Pojawiło się mało zwrotów akcji, od których w thrillerze powinno się roić, mało zapętleń, zabrakło mi pewnego rodzaju gry psychologicznej z czytelnikiem, zwodzenia na manowce. Pominięto też wyjaśnienie, kim był ów realny głos, z którym rozmawiał chłopiec - na przykład czy ktoś zakradał się wtedy do domu. Z serii niedociągnięć - kwestia dbania o bezpieczeństwo kuleje w wykonaniu bohaterów, a naprawdę nie jest trudno zamykać drzwi na klucz, szczególnie kiedy w okolicy dzieją się niepokojące rzeczy i każdy rodzic pilnowałby tego niemalże obsesyjnie w podobnej sytuacji. Bohater natomiast w niesamowicie naiwny sposób zapomina o takich kwestiach, jakby autorowi brakło lepszego pomysłu na to, by wprowadzić zagrożenie. 

Jednym z wątków pobocznych była trudna relacja samotnego ojca z synem, jak również z własnym ojcem odnalezionym po latach. Tutaj z kolei zabrakło mi głębszej warstwy psychologicznej - skoro już decydujemy się poruszać takie tematy, warto zrobić to w sposób wnikliwy i oddziałujący na emocje czytelnika. Bohaterowie sprawiali wrażenie wykreowanych bardzo pobieżnie, pod względem charakterologicznym na tyle papierowo i płasko, że tydzień po skończeniu lektury niewiele już potrafię o nich powiedzieć, a za miesiąc zupełnie rozmyją się w pamięci. Wątek traumy głównego dziecięcego bohatera także wymagałby dopracowania, podobnie jak wątek traum z dzieciństwa mordercy - na przykład to, dlaczego własny ojciec tak bardzo go nienawidził. O samym Szeptaczu też chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej - jakie doświadczenia go ukształtowały, chciałabym poznać genezę tego całego zła.

Prócz wyżej wymienionych zarzutów odnoszę wrażenie, że znaczna większość thrillerów posługuje się pewnym schematem - bardzo często sprawa ma swoje korzenie w przeszłości (zabójstwa przypominają te popełniane przed laty, mamy do czynienia z naśladowcą) oraz dotyczą dzieci - porwania, zaginięcia. Zdaję sobie sprawę, że jest określona ilość możliwości w kwestii pisania o zbrodniach i im więcej przeczytanych książek, tym trudniej o zaskoczenie, jednak nie tracę nadziei na coś naprawdę spektakularnego. Podsumowując - uważam tę książkę za mocno przereklamowaną i naprawdę przeciętną. 

niedziela, 1 grudnia 2019

O sztuce, miłości i szaleństwie

Tytuł: "Frida"
Autor: Barbara Mujica
Wydawnictwo: Marginesy
Ocena: 9/10





Frida Khalo była postacią niezwykle barwną i wyrazistą - utalentowaną artystycznie, zaangażowaną społecznie i politycznie, obracającą się w gronie najbardziej znanych postaci sobie współczesnych. A jednocześnie zmagającą się na co dzień z cierpieniem fizycznym, tkwiącą w związku niszczącym i pełnym pasji, balansującą na granicy zdrowia psychicznego. Życiorys Fridy zainteresował mnie po obejrzeniu filmu poświęconego jej osobie (polecam!), dlatego też od razu sięgnęłam po książkę, którą przeczytałam jednym tchem. 

Narratorką w powieści jest Cristi - młodsza siostra Fridy opowiadająca swojemu terapeucie najpierw o ich wspólnym dzieciństwie, a później życiu u boku sławnej artystki. Ten sposób konstrukcji fabuły sprawia, że już po kilku pierwszych zdaniach czytelnik zostaje bez reszty pochłonięty przez opisywaną rzeczywistość. Podczas lektury niemalże czułam smaki i zapachy małego meksykańskiego miasteczka, miałam przed oczami wąskie uliczki i zatłoczone place. Fakt, iż widzimy Fridę oczami Cristi nadaje tej historii psychologicznej głębi, uświadamiamy sobie bowiem, że pomimo ogromnej siostrzanej miłości i podziwu dla artystki, niezwykle trudnym musiało być znajdowanie się w jej cieniu, pełnienie roli niewidzialnego opiekuna i wsparcia. Tym bardziej, że Cristina, z początku rzeczywiście bezbarwna i nijaka, z czasem ukazuje się jako naprawdę silna, mającą swoje zdanie w wielu kwestiach, kobieta. 

Sporo miejsca w książce poświęcono związkowi artystki z Diegiem Rivierą. Relacja ta stanowi jeden z elementów definiujących osobowość Fridy - wkładała w nią ogrom miłości i zaangażowania, akceptowała i wybaczała liczne zdrady. Jednak wszystkie te emocje spychane na drugi plan musiały gdzieś znaleźć swoje ujście: w nadużywaniu alkoholu, przesadzonych reakcjach nie zawsze adekwatnych do sytuacji, patologicznej potrzebie zwracania na siebie uwagi, a przede wszystkim w sztuce. Autorce udało się przedstawić postać niezwykle autentyczną, ze wszystkimi ludzkimi słabościami, wadami, ale też niezwykle wrażliwą i łaknącą akceptacji. Taka Frida chwyta za serce, wzbudza jednocześnie współczucie i podziw. Niezwykle poruszyły mnie opisy jej wielkiego cierpienia związanego z wypadkiem i jego konsekwencjami oraz z niemożnością posiadania dziecka, pomimo silnie rozwiniętego instynktu macierzyńskiego. Wydawać by się mogło, że malarstwo stanowiło jedyny element jej życia chroniący ją przed osunięciem się w otchłań depresji i szaleństwa. Jej obrazy to w dużej mierze autoportrety - zupełnie jakby w ten sposób próbowała zaakceptować swoje ciało, tak często stanowiące źródło cierpienia. 

Wszystkie wydarzenia opisywane w książce toczą się na tle historii dwudziestowiecznego Meksyku, przedstawionej w sposób nienachalny i interesujący. Postaci są wyraziste i wzbudzające emocje. Jedynym zarzutem wobec powieści Barbary Mujica jest fakt, że czytelnik dopiero na samym końcu dowiaduje się, że książka, którą właśnie przeczytał, nie jest typową biografią, a fabularyzowanym zapisem życia Fridy. Autorka przyznaje się do zmyślenia niektórych wątków celem nadania fabule określonego kształtu. Tym niemniej jednak powieść jest napisana tak dobrze, iż łatwo wybaczyć naginanie faktów. Dopełnienie całości stanowią fotografie przedstawiające Fridę w kluczowych elementach jej życia - dzięki nim widzimy konkretną osobę, z krwi i kości, autentyczną i prawdziwą, co potęguje emocje. 

Chociaż dotąd rzadko sięgałam po biografie, udało mi się wzbudzić w sobie ciekawość tego gatunku. Bardzo polecam zapoznanie się z życiorysem Fridy, wszystko jedno, czy poprzez film, czy którąś z wielu poświęconych jej książek. 

niedziela, 17 listopada 2019

Garść inspiracji na jesienne wieczory

Wielkimi krokami zbliżamy się do najkrótszych dni w roku. A kiedy na zewnątrz zimno, ciemno, a często także i mokro, nie ma to jak zawinąć się w kocyk z kubkiem gorącej herbaty i dobrą lekturą. Pomyślałam więc, że zaproponuję kilka książek oraz cykli, które poprzez swój klimat i nastrój pasują do obecnej aury, lub zwyczajnie bardzo wciągają i umilają ów ponury czas. 

1. "Księga Czarownica" - Deborah Harkness, Wydawnictwo MAG

Miejscem akcji są uniwersyteckie obszary Oksfordu, natomiast pod względem czasowym fabuła rozciągnięta została od wczesnej, aż do późnej jesieni. Jako że autorka to historyk z wykształcenia, cała okolica oraz wszelkie artefakty opisała z niesamowitym kunsztem. Bohaterką jest czarownica wypierająca swoje magiczne moce oraz wampir - konstrukcja oraz dobór postaci męskiej początkowo mnie nieco odrzucił, ze względu na irytujący "wampirzy" trend w literaturze młodzieżowej, natomiast szybko przekonałam się do wizji Harkness i kiedy tylko pozbyłam się własnych uprzedzeń czytało mi się znakomicie. Akcja toczy się stosunkowo powoli, lecz tej akurat książce dodaje to uroku. Właśnie dzięki niniejszemu zabiegowi opisywane wydarzenia stają się bardziej wyraziste, bliżej poznajemy bohaterów poprzez ich codzienne zwyczaje, a wszystkie aspekty fabuły przedstawione są z niesamowitą dokładnością. Wzbraniam się przed sięgnięciem po kolejne tomy trylogii podczas intensywniejszego okresu w pracy, ponieważ chciałabym całą swoją uwagę i czas poświęcić lekturze. To taka książka, w którą dobrze jest się zagłębić i przeczytać jednym tchem.

2. "Stulecie Winnych" - Ałbena Grabowska, Wydawnictwo Zwierciadło

"Stulecie Winnych" to doskonała saga opisująca dzieje rodziny na przestrzeni stu lat. Akcja rozpoczyna się jeszcze przez pierwszą wojną światową, a kończy już w dwudziestym pierwszym wieku, a więc w czasach nam współczesnych. Losy bohaterów ukazane są poprzez życie bliźniaczek - Mani i Ani, które przychodzą na świat na pierwszych stronicach książki. Pojawiło się sporo zarzutów mówiących, że im dalej, tym bardziej niedbale autorka opisywała historię i mniej czasu poświęcała poszczególnym postaciom. Z jednej strony mogę się z tym zgodzić - fabuła zdecydowanie miała potencjał na kolejnych kilka tomów, natomiast zawarcie jej w trzech nie jest czymś, co by mnie bardzo raziło. Skoncentrowałam się raczej na pozytywach i na tym wszystkim, czym mnie ujęła. Nie przeszkadzała mi także duża liczba bohaterów pobocznych - o ile kolejne tomy czyta się bez większych odstępów czasowych, nie ma problemu, by zapamiętać poszczególne postacie i powiązania pomiędzy nimi. 

3. "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" - Stieg Larsson, Wydawnictwo Czarna Owca

W wakacje po maturze przeczytałam całą serię Millennium, natomiast pierwszy tom jest książką, która mnie po prostu zachwyciła, pomimo iż dotąd nie byłam przekonana do gatunku kryminału czy thrillera. Powieść ta ma niesamowicie dobrze skonstruowaną fabułę - akcja dotyczy wydarzeń, które miały miejsce na wyspie podczas imprezy rodzinnej, a więc grono podejrzanych jest bardzo zawężone. Taka zagadka zamkniętego pokoju - mamy grupę ludzi i pewność, że ktoś z nich wie, co tak naprawdę się wydarzyło. Klimat historii jest typowo skandynawski - intuicyjnie wyczuwalna atmosfera chłodu i niedostępności. A do tego wszystkiego świetnie wykreowani bohaterowie, w szcególności Lisbeth Salander - aż trudno uwierzyć, że to mężczyzna skonstruował tak dobrą postać kobiecą. Rozwiązanie zagadki przyprawia o gęsią skórkę, a do tego jest bardzo logiczne i przemyślane (w kolejnych tomach niektóre wydarzenia nie przekonują pod względem logiki). Na pewno przeczytam po raz kolejny, ale tylko ten właśnie tom.

4. "Cukiernia pod Amorem" - Małgorzata Gutowska-Adamczyk, Wydawnictwo Nasza Księgarnia

Cały cykl to po prostu majstersztyk historii rodzinnej. Fabuła toczy się dwutorowo - w przeszłości oraz w czasach współczesnych, widać natomiast, iż autorka w wątek historyczny włożyła więcej serca - jest on bardziej rozbudowany i obszerniejszy. Oś wydarzeń stanowi tytułowa Cukiernia - powieść koncentruje się na losach ludzi z nią związanych i na losach ich rodzin. Świetnie wykreowane zostały postaci kobiece - każda ma swój indywidualny charakter i niepowtarzalną osobowość. Są to bohaterki z krwi i kości, które inspirują i wzbudzają żywe emocje. Przed kilkoma laty autorka napisała kontynuację tego cyklu - również trylogię. Dobrze jest wrócić po czasie do lubianych bohaterów i miejsc, natomiast klimat pierwszej serii zdecydowanie wygrywa.

5. Cykl "Dora Wilk" - Aneta Jadowska, Wydawnictwo Fabryka Słów

Tym, którzy nie mają zbyt wiele czasu lub są pochłonięci przedsięwzięciami wymagającymi intelektualnie, polecam dla relaksu cały cykl o Dorze Wilk. Jest to gatunek urban fantasy - akcja rozgrywa się po części w Toruniu, a po części w jego magicznym alter ego - Thornie. Bohaterką jest czarownica, a jednocześnie policjantka, funkcjonująca na pograniczu tych dwóch światów i nie potrafiąca zrezygnować ani ze swojej ludzkiej, ani z magicznej tożsamości. W pierwszym tomie rozwiązuje ona zagadkę tajemniczych zaginięć czarodziejskich istot. Lektura ta wciąga i bawi, natomiast nie wymaga intensywnego zaangażowania procesów poznawczych - fabuła jest raczej jednowątkowa, a tożsamości i historię poszczególnych bohaterów autorka przypomina czytelnikowi w kilku zdaniach w momencie, kiedy pojawiają się oni ponownie. Poszczególne tomy można bez szkody dla szczegółów czytać w większych odstępach czasowych, a lekka historia pozwala oderwać myśli od szarości za oknem.

niedziela, 10 listopada 2019

Instrukcja obsługi toksycznej książki

Tytuł: "Instrukcja obsługi toksycznych ludzi"
Autor: Katarzyna Miller, Suzan Giżyńska
Wydawnictwo: Zwierciadło
Ocena: 5/10









Kim są toksyczni ludzie? Skąd biorą się wokół nas? W jaki sposób pozbawiają nas energii i jak się przed nimi chronić? Na te, jak i wiele innych pytań dotyczących tematu toksyczności,nie znajdziemy odpowiedzi w niniejszej książce. 

Sięgnęłam po publikację Katarzyny Miller celem zapoznania się z postacią autorki i z jej sposobem postrzegania rzeczywistości, gdyż, jak dotąd, nie miałam okazji czytać żadnego tekstu jej autorstwa. Książka ta stanowi zapis dialogu pomiędzy psychoterapeutką z wieloletnim stażem, a reżyserką - Suzan Giżyńską. W każdym z rozdziałów panie omawiają inny temat, zapoczątkowany kilkoma zdaniami listu od czytelniczki opisującej swój problem. A problemy bywają bardzo różne: od nastolatki molestowanej seksualnie przez wujka, po kobietę uciekającą przed podejmowaniem życiowych decyzji w choroby somatyczne. Spodziewać by się można zbioru fachowych porad i cennych wskazówek, jednakże tutaj doznałam dużego rozczarowania - Katarzyna Miller, w swoich wypowiedziach, sprawia wrażenie wojującej feministki z solidnie wykoślawionym kodeksem moralnym. Z toku jej narracji wynika, iż toksyczny jest praktycznie każdy człowiek: nieszczęśliwa matka, osoba lubiąca pomagać innym, matka zaangażowana w życie szkoły swojego dziecka. Owszem - przegięcie w żadnej dziedzinie nie jest w porządku, warto jednak dostrzec szerszą perspektywę. Nie tracić z oczu tego drugiego człowieka, którego nazywamy toksycznym. Tak więc weźmy pod uwagę, że nieszczęśliwa kobieta jest nie tylko matką wychowującą kolejne pokolenie nieszczęśliwych ludzi, ale też kobietą, której być może nie układa się w małżeństwie lub w innym obszarze życia, a nie da się tryskać optymizmem na siłę.

Obydwie autorki książki często odwołują się do własnych doświadczeń: relacji z matką, z mężczyznami, trudnych doświadczeń z przeszłości. Z toku wypowiedzi wynika, iż panie te są po kilku rozwodach. I o ile nie razi to w przypadku Suzan, gdyż w żadnym momencie nie próbuje ona się kreować na autorytet w kwestii kryzysów w związkach, o tyle taki życiorys pani Miller sprawia, iż nie wzbudza ona mojego zaufania jako terapeutka. Oczywiście życie prywatne nie musi mieć wiele wspólnego z pracą terapeutyczną, jednakże wolałabym nie trafić do psychologa, który nie potrafi ułożyć własnego życia. Nie przekonuje mnie również jej swobodny stosunek do przypadkowych kontaktów seksualnych - nie wydaje mi się, aby kobieta o prawidłowej konstrukcji psychicznej była skłonna uprawiać seks jedynie celem zaspokojenia biologicznej potrzeby, z wyłączeniem aspektu emocjonalnego.

Niektóre rady udzielane przez Katarzynę Miller zwyczajnie mnie drażnią: nastolatce molestowanej przez wujka podpowiada, by uderzyła go w twarz, albo powiedziała o tym głośno na rodzinnej uroczystości. Takie rozwiązania mogą się wydawać ok na tu i teraz, natomiast warto wziąć pod uwagę perspektywę przyszłościową: spoliczkowanie agresora może się przyczynić do nasilenia jego potrzeby dominacji, natomiast na publiczne opowiedzenie o swoim problemie tej młodej dziewczynie może zwyczajnie nie starczyć odwagi.

Czasu spędzonego z tą książką nie uważam jednak za stracony, pomimo iż jest to pseudo-intelektualny wywód osoby przekonanej o własnej nieomylności i promującej egoizm. Warto było się z nią zapoznać chociażby dlatego, że skłoniła mnie do wielu przemyśleń (cóż z tego, że głownie krytycznych). Zdecydowanie nie polecam jej jednak osobom, które rzeczywiście znajdują się w trudnej sytuacji i oczekują realnych wskazówek lub które chcą dzięki lekturze lepiej zrozumieć siebie i społeczeństwo.

niedziela, 3 listopada 2019

Tylko prawda może nas wyzwolić

Tytuł: "Wielkie kłamstewka"
Autor: Liane Moriarty
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ocena: 10/10





"Przyszło jej do głowy, że zło ma wiele płaszczyzn. Bywa małe, jak jej własne krzywdzące uwagi (...). I większe, jak zostawienie żony z nowo narodzonym maleństwem czy romans z opiekunką własnej pociechy. Było też zło, z jakim Madeline nie miała doświadczenia: okrucieństwo w pokojach hotelowych, przemoc w domach na przedmieściach oraz traktowanie małych dziewczynek jak towar na sprzedaż".

Piękne, inteligentne i dobrze sytuowane - takie wydają się być głównie bohaterki powieści Liane Moriarty. W średnim wieku, pracujące zawodowo lub nie, skoncentrowane na wychowywaniu dzieci, dbaniu o piękne domy z widokiem na ocean i nieodmiennie pewne siebie, przekonane o własnej racji. Wyjątek stanowi Jane - młoda samotna matka, której przeprowadzka na wybrzeże wygląda na próbę rozpoczęcia nowego życia. Niestety już pierwszego dnia jej syn zostaje oskarżony o znęcanie się nad koleżanką z klasy - czy bezpodstawnie, to się dopiero okaże. Tak więc motyw przemocy szkolnej wydaje się tutaj stanowić główny wątek, jednak osią fabuły pozostają skomplikowane relację pomiędzy rodzicami, wzajemne sympatie i animozje, a także zbrodnia stanowiąca drastyczne zwieńczenie narastającego konfliktu. Jednak nie jest to bynajmniej powieść kryminalna - kto zabił kogo i w jakich okolicznościach dowiadujemy się dopiero na samym końcu. 

Ogromną zaletą tej książki jest psychologiczna głębia oraz niezwykle wnikliwa analiza interakcji międzyludzkich w małej i stosunkowo zamkniętej społeczności. Obraz relacji Madeline z byłym mężem i jego nową rodziną, zazdrość o dorastającą córkę, jej pełne empatii zaangażowanie w ochronę słabszych, a jednocześnie całkowita ślepota na dramat rozgrywający się za zamkniętymi drzwiami domu najbliższej przyjaciółki to tylko kilka z tematów poruszonych w powieści. Dreszczyku emocji dodają fragmenty przesłuchań świadków morderstwa wplecione w fabułę; tym bardziej, że nie wiemy, kto w końcu zginie i z czyjej ręki. Nasuwają one skojarzenie z chórem w tragedii greckiej komentującym wydarzenia, co stanowi świetny zabieg mający na celu budowanie napięcia.Sekrety, układy, mniejsze i większe kłamstewka - tak właśnie wygląda codzienność bohaterek. Pozornie wszyscy się znają, a jednak każdy zdaje się skrywać bolesną tajemnicę. Za fasadą perfekcyjnego życia wolnego od problemów i trosk skrywają się poranione i samotne ludzkie dusze, szukające bliskości i zrozumienia, a przede wszystkim - akceptacji. 

Wydanie powieści, które miałam okazję przeczytać, zawierało na końcu pytania do dyskusji. Stanowią one doskonałe zwieńczenie, gdyż zwracają uwagę czytelnika na niektóre kwestie, rzucają nieco inne światło na poszczególne wydarzenia, a także skłaniają do refleksji i odpowiedzenia samemu sobie - jak bym się zachował w podobnej sytuacji? czyją bym wziął stronę? "Wielkie kłamstewka" to książka na długo zapadająca w pamięć. Stanowiła moje pierwsze spotkanie z autorką, jednak zdecydowanie przekonała mnie do zapoznania się z całością jej twórczości.