Tytuł: "Zwycięzca bierze wszystko"
Autor: Aneta Jadowska
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ocena: 6/10
Seria o Dorze Wilk jest bodaj pierwszą, jeśli chodzi o rodzime urban fantasy, jaką zdecydowałam się przeczytać. Dwa pierwsze tomy pochłonęłam błyskawicznie - lekka i przyjemna historia, w sam raz na zimowy wieczór, alternatywa dla literatury wymagającej zaangażowania większej ilości procesów poznawczych. Sięgając po tom trzeci nieco się obawiałam, iż niewystarczająco wiele pamiętam z poprzednich, by dostatecznie dobrze orientować się w wątkach pobocznych i bohaterach drugoplanowych, lecz taki problem w żadnym momencie się nie pojawił. Okazuje się, że autorka na tyle sprawnie kreuje świat przedstawiony, że nawet po dłuższej przerwie czytelnik jest w stanie odtworzyć w pamięci wcześniejsze historie na podstawie luźnych nawiązań.
Akcja powieści rozgrywa się zaledwie kilka dni po wydarzeniach z poprzedniego tomu: między trójką bohaterów (wiedźmą, aniołem i diabłem) zawiązał się triumwirat i teraz wspólnie muszą zmierzyć się z konsekwencjami tej niezwykłej sytuacji. Ponadto Dorę zaczynają prześladować prorocze sny, w których widzi krzywdę zaprzyjaźnionych mieszkańców piekła i rebelię na wysokim szczeblu wśród upadłych. Jakby tego było mało, Gabriel z Lucyferem dostarczają jej pod opiekę odnalezionego po latach członka swojej rodziny, wyratowanego z tajemniczego ośrodka o złowieszczej reputacji, a mściwy Archanioł Rafael kieruje przeciw bohaterce swój szaleńczy gniew. Powieść ta ma kilka wątków głównych, z których każdy gwałtownie przechodzi w kolejny, trudno tu uchwycić jeden konkretny punkt kulminacyjny, gdyż takich jest całe mnóstwo. Zabrakło mi tutaj zastosowanego w dwóch poprzednich tomach schematu, w którym stopniowo krystalizowała się intryga, większość fabuły koncentrowała się na dochodzeniu i zbieraniu danych, a w okolicach końca dochodziło do starcia i konfrontacji.
Jeśli chodzi o bohaterów, autorka wprowadza absolutny misz-masz: aniołowie, piekielnicy, wiedźmy, demony, a także nephilimy (mieszańcy ras), wampiry, wilkołaki, przedstawiciele mitologii nordyckiej. Wszystkie postacie wykreowany są w sposób bardzo plastyczny, posiadają swój indywidualny charakter i zestaw cech charakterystycznych dla rasy. Aczkolwiek w niektórych momentach nie mogłam pozbyć się wrażenia, że autorka wymyśla niektóre sytuacje, dość grubymi nićmi szyte, wyłącznie po to, aby wprowadzić i zaprezentować nowego bohatera. Zgrzytem jest też niejaka "uniwersalność" Dory - okazuje się bowiem, iż płynie w niej krew niemalże każdego gatunku, co sprawia, że supermocy posiada zbyt wiele. Natomiast za ogromną zaletę poczytuję fakt, iż bohaterowie nie są czarno-biali: ci źli niejednokrotnie okazują się najwierniejszymi przyjaciółmi, a stojący po dobrej stronie ukazują mroczne oblicza; w tym wszystkim są bardzo ludzcy, dalecy od ideału, nie wolni od podziałów klasowych i wzajemnych uprzedzeń. Sama Dora natomiast to bohaterka, z którą chciałoby się identyfikować: wierna swoim ideałom, otwarta na doświadczenia, przygarniająca do serca każdego, kto potrzebuje miłości, ale w taki zdrowy, nienaruszający własnych granic sposób.
Podsumowując, powieść "Zwycięzca bierze wszystko" trochę mnie rozczarowała na tle początku serii. Zabrakło jej takiej płynności, która pozwala pochłonąć całość jednym tchem i mieć ochotę na więcej, przez co upłynie nieco czasu, zanim sięgnę po kontynuację. Fabuła była nieco chaotyczna - zdecydowanie bardziej do mnie przemawiały śledztwa prowadzone przez Dorę. A przechodząc do pozytywów - autorka ma świetne poczucie humoru, takie ironiczne i odrobinę złośliwe. Poza tym - lubię tych bohaterów i ciekawa jestem powiązania heksalogii z pozostałymi dwoma cyklami.